Po raz pierwszy zetknąłem się z czeską fantastyką i było to spotkanie średnio udane - interesujące tło wydarzeń, ale sama fabuła już bez zachwytu.
Po drugiej wojnie energetycznej na Ziemi nie zostało prawie nic ze złóż mineralnych, węgla i ropy. Od tego czasu minęło około 250 lat. Skażone połacie są siedliskiem różnego rodzaju mutantów, a ludzie żyją w zniszczonych miastach. Część z nich przeniosła się na stacje orbitujące nad planetą.
Główny bohater Gouvernet Fink, zwany również Gowerym Finkiem, zwany również Ziębą, zwany również Gowerym znad Laramissy, jest negocjatorem. Swój ostatni przydomek zyskał, gdy w trakcie bitwy zabił około 100 wrogich żołnierzy. Bo chociaż ludzkości prawie nie ma to wojny nie zniknęły.
W trakcie urlopu postanowił odwiedzić swoje rodzinne miasto Pargę (przed wojną Pragę), która teraz jest stolicą Regencji Bojenii, będącej częścią Cesarstwa obejmującego swoim terytorium obecne Niemcy, Czechy a raczej to co z nich zostało. W trakcie posiedzenia nad kieliszkiem zostaje zaczepiony przez Patrycję von Hasse - arystokratkę, która chce aby odnalazł jej córkę, również Patrycję. Trop wiedzie do Betonstadt - miasta, które stało się ostoją dla wszelkiego rodzaju wyrzutków społeczeństwa, przemytników i tym podobnych. Misja udaje się połowicznie, a po powrocie okazuje się, że w sprawę zaangażowana jest również daleka kuzynka Gowerego - Jorika, córka obecnego przywódcy Bojenii. Bardziej nie chcąc niż chcąc Zięba kontynuuje poszukiwania Patrycji, które zawiodą go w puszcze Freilandii, gdzie spotka starego znajomego, ale nie będzie to miła pogawędka.
Autor stworzył dosyć ciekawy świat - wyczerpanie surowców spowodowało wielką wojnę, w której użyto broni atomowej na szeroką skalę. Niby nic nowego, ale za każdym razem daje jednak do myślenia, że w którymś momencie nasz konsumpcyjny zapęd będzie musiał być zatrzymany. Społeczeństwo cofnęło się do etapu średniowiecza - ustrój przypomina feudalizm, a o demokracji nikt już nie pamięta. Z "cudów techniki" pozostały tylko nieliczne samochody, telefon, pociągi i są dostępne tylko dla arystokracji. Ciekawym fragmentem jest dyskusja na temat tego, co warto produkować z tych nielicznych środków, które zostały - ciągniki czy broń. Plusem jest też fakt, że przy narracji pierwszoosobowej niektóre z przemyśleń bohatera są powtarzane - nadaje to trochę bardziej ludzkiego charakteru opowieści.
Niestety, dobry podkład padł pod fabułą - jest średnio i schematycznie. Bohater nie chce brać udziału w poszukiwaniach, ale postanawia chronić dziewczynę, której pomysłu z głowy wybić nie można. Powołując się na swój "wyczyn" dostaje prawie wszystko co chce. Oczywiście, ktoś dobry ginie. Źli okazują się złymi, ci, którzy mieli być dobrzy, też są złymi i tylko dobrzy są dobrzy (chyba). Jest nawet scena miłosna, ale dziwaczna. Zakończenie też jest jakieś takie dziwne, ale zdradzać go nie będę, bo może ktoś będzie chciał samemu je poznać.
Ogólnie rzecz biorąc książka na jeden raz, bardziej dla szukających typowej akcji w klimatach post-apo.
Tytuł: Projekt Berserker (Projekt Berserkr)
Autor: Vladimír Šlechta
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2010
Stron: 312