Przed weekendem na blogu pojawiła się recenzja książki "Ostatni templariusz". Na jej podstawie w 2009 roku nakręcono dwuodcinkowy mini-serial pod tym samym tytułem.
Jako, że byłem w miarę świeżo po lekturze to mogłem postąpić zgodnie z zasadą "najpierw książka, potem film". Tyle, że w tym wypadku bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie "książka lub film". Już po pierwszych dziesięciu minutach zastanawiałem się czy scenarzyści czytali to samo co ja. Lista różnic pomiędzy serialem a powieścią jest tak duża, że nie można tu użyć słowa "ekranizacja" a raczej "swobodna adaptacja".