piątek, 13 kwietnia 2018
Karin Slaughter - Miasto glin
Wydział Policji miasta Atlanta w 1974 roku nie był dobrym miejscem dla kobiety. Kate Murphy właśnie rozpoczyna w nim pracę i był to najgorszy z możliwych dni. Rano kolejny funkcjonariusz został zabity przez Strzelca. Inni gliniarze są wściekli i nie chcą aby pod nogami pałętał się im ktoś nowy i do tego kobieta. Kate i jej partnerka Maggie Lawson mimo to szukają mordercy na własną rękę.
Karin Slaughter to amerykańska pisarka, której thrillery są bardzo dobrze znane na całym świecie. Dla mnie lektura "Miasta glin" była pierwszym zetknięciem z tą autorką, ale jeżeli będę miał okazję, to wezmę się za inne jej pozycje.
Książka ma dwie warstwy. Pierwsza to standardowo w kryminale sprawa do rozwiązania i toczące się w związku z nią śledztwo. Obiektem poszukiwań jest zabójca o pseudonimie Strzelec. Jego ofiarami padają wyłącznie policjanci, ale nikt nie wie według jakiego klucza giną. Na początku dowiadujemy się, że właśnie jeden z funkcjonariuszy - Jimmy Lawson - przeżył atak na niego i jego partnera (który w przeciwieństwie do Jimmy'ego nie przeżył). Ten błąd mordercy powoduje, że pojawia się punkt zaczepienia w sprawie, która od pewnego czasu cieniem kładła się na całej policji w Atlancie. Okazuje się jednak, że to nie doświadczeni oficerowie są w stanie rozwiązać tą zagadkę, lecz para żółtodziobów (to akurat oklepany motyw, ale tutaj jest dobrze rozegrany i nie kłuje w oczy). Osoba mordercy jest zaskakująca, gdyż przewija się ona gdzieś w tle, ale nie są kierowane ku niej żadne podejrzenia.
Drugi warstwa to portret kilku środowisk tamtego okresu. Oczywiście, ze względu na fabułę, najszerzej przedstawiono stosunki wewnątrz policji. Siły porządkowe zostały ukazane jako bastion męskości, a kobiety są funkcjonariuszami drugiej kategorii, a jeżeli do tego są czarnoskóre, to nawet czwartej. Każdego dnia były narażone na docinki, jawne próby molestowania i poniżanie. Jedynym sposobem na przeżycie kolejnego dnia było ciągłe udowadnianie, że jest się tak samo dobrą jak mężczyźni. Podobna sprawa była z odmienną orientacją seksualną. Jakiekolwiek podejrzenie o nie bycie heteroseksualnym oznaczało ostracyzm. Ponadto policjanci często byli pod wpływem alkoholu, a złapanie Strzelca oznaczało dla niego samosąd.
W takim kotle muszą sobie radzić sobie dwie główne bohaterki. Pierwsza z nich to Maggie Lawson, która z policją jest związana również rodzinnie - jej brat oraz wuj pracują w tym samym wydziale. Tak więc na styczność z nieprzyjemnymi opiniami jest narażona również po służbie. Pomimo to, ma swoją opinię na temat śledztwa i próbuje ją przekazać. Druga to Kate Murphy, tzw. panienka z dobrego domu. Zostanie policjantką miał być jej sposobem na uniezależnienie się od rodziców. W przeciwieństwie do Maggie miała problem z wyrażaniem swojej opinii, a ponadto (według opisu) była ładna i miała "duże, niebieskie oczy", co sprawiało jej więcej problemów z powodów wcześniej opisanych.
Podsumowując - bardzo dobry thriller z interesującą sprawą kryminalną i dobrze opisanym tłem społecznym.
Tytuł: Miasto glin / Cop Town
Autor: Karin Slaughter
Wydawca: Muza SA
Rok wydania: 2016 (tu wydanie z 2017) / 2014
Stron: 512
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz