Asgard został zaatakowany przez Helę - boginię śmierci. Thor nie może pomóc, bo został pozbawiony swojego młota i przeniesiony na drugi koniec galaktyki. Aby wrócić do domu musi stanąć do walki na arenie, gdzie jego przeciwnikiem będzie Hulk.
Dwa dotychczasowe filmy z Thorem były w mojej opinii takie sobie. Bóg Piorunów latał sobie z młotkiem i tyle. Nic odkrywczego w kwestii postaci, choć wnosiły dużo rzeczy do rozwoju MCU jako takiego. A teraz przyszedł człowiek z antypodów i wywrócił cały dotychczasowy porządek opowieści o Asgardczyku do góry nogami.
Już pierwszy zwiastun prezentował zupełnie inne założenia stylistyczne - w porównaniu z "Mrocznym światem", który był utrzymany w ciemnej tonacji tu mamy feerię kolorów bijących niemal z każdego kadru. Siłą nowego Thora jest również spora ilość humoru (nie zawsze najwyższego lotu - początkowa scena z Surturem), ale nie miałem poczucia, że jest on wciskany na siłę. No i oczywiście muzyka - stylizowana na lata osiemdziesiąte z dużą ilością syntezatorów wpada w ucho i już w nim pozostaje (czego nie można powiedzieć o poprzednich ścieżkach dźwiękowych).
Najlepszym jednak posunięciem twórców było postawienie na relację Thora i Hulka/Bannera. Wzajemne docinki kolegów z Avengers są zabawne i wreszcie dostajemy Hulka, który robi coś więcej niż tylko wielką rozróbę. Rozwinięto jego postać i zobaczyliśmy, że nie jest jest on tylko bezmyślnym stworem. Z drugiej strony Banner nie był do końca zadowolony z czasu jaki spędził w swojej drugiej wersji.
Oprócz tej dwójki mamy oczywiście Lokiego, który tym razem jest nieco mniej widoczny, ale i tak robi swoje. Do tego dochodzi świetna w swojej roli Walkirii Tessa Thompson i Jeff Goldblum jako Grandmaster - władca planety, na której uwięzieni zostali dwaj główni bohaterowie.
A jak wygląda sprawa z przeważnie najsłabszą stroną filmów Marvela, czyli czarnym charakterem? O dziwo dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jak na razie najlepiej umotywowanym przeciwnikiem był Vulture z "Spider-man: Homecoming", ale Hela (w tej roli Cate Blanchett) ma zdecydowanie większą siłę przebicia. Starczy powiedzieć, że zgniotła Mjolnira jedną ręką i bez większego wysiłku pokonała armię Asgardu.
Oczywiście są pewne minusy - jest dużo wybuchów, rozwałki, ale fabularnie film nie wnosi za dużo do rozwoju MCU. Nie mogło też zabraknąć typowej sceny pełnej patosu, ale no cóż - taka specyfika amerykańskich filmów.
Podsumowując - bawiłem się lepiej niż na "Strażnicy Galaktyki vol. 2" i jeżeli szukacie po prostu rozrywki to jak najbardziej polecam, nawet jeżeli nie znacie pozostałych filmów.
Tytuł: Thor: Ragnarok
Rok: 2017
Czas trwania: 130 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz