Cykl z Chyłką i Zordonem zyskał kolejną odsłonę. Za kilka dni oficjalna premiera "Immunitetu", ale dzięki przedsprzedaży miałem już okazję poznać nowe perypetie najlepszego polskiego duetu prawników.
Do Chyłki zgłasza się jej kolega ze studiów, Sebastian Sendal. Jest on najmłodszym sędzią Trybunału Konstytucyjnego w jego historii. Sprawa z którą przychodzi jest poważna, gdyż zostaje on oskarżony o zabójstwo człowieka, którego nigdy nie spotkał.
Tym razem nieco na przekór zacznę od zakończenia. Remigiusz Mróz już zdążył nas przyzwyczaić, że nawet jeżeli w trakcie lektury trafimy na kilka granatów, to na samym końcu czeka na nas atomówka. No ale tym razem to sięgnął po naprawdę spory kaliber, bo to co zgotował Chyłce na kolejną część jest naprawdę mocne. I jak tu przeczekać te kilka miesięcy (tygodni?) do następnej części? No jak!?
Przed zakończeniem jednak mamy całą pozostałą część książki. I jak zwykle jest dobrze, choć inaczej. Tempo akcji jest porównywalne z "Rewizją", ale też charakter prowadzonej sprawy nie wymusza pędu i naładowania wydarzeniami. Nie oznacza to, że jednak nic się nie dzieje. Po prostu inne kwestie mają tutaj większe znaczenie.
Zaletą każdego cyklu jest fakt, że postacie mogą być modyfikowane. Tak też jest tutaj. Chyłka próbuje opanować nałóg, a do tego kombinuje jak wykręcić się z umowy z Żelaznym. Pewne jej zapisy są dla niej mocno nieprzyjemne, gdyż przymuszają ją do spotkania się z człowiekiem, którego zachowanie miało duży wpływ na to kim Joanna jest obecnie. Odnoszę też wrażenie, że prawniczka nieco złagodniała. Nadal ma cięty język, ale odnosi się do Zordona z nieco większym uznaniem. W pewnym momencie nawet zachowuje się jakby obchodził ją wynik jego egzaminu adwokackiego. Co więcej, pozwala mu poznać sprawę z jej przeszłości. Kordian też uległ pewnym zmianom - po raz pierwszy potrafi zachować się agresywnie i to nawet w pewnym stopniu w stosunku do swojej patronki. Kilkukrotnie też zastanawia się, czy stoi po dobrej stronie barykady, a jego reakcja na słowa oskarżyciela pozwalają spekulować, że w kolejnych tomach możemy zobaczyć jak dotychczasowi partnerzy (oczywiście tylko w pracy) rzeczywiście stają naprzeciwko siebie (bo to, co było w "Rewizji" to było nic, choć Chyłka nadal Kordianowi to wypomina). Ale jak sam autor podkreśla, to postacie kierują nim a nie na odwrót.
Wiem co może nie spodobać się w tej historii.Po pierwsze - kombinacje Oryńskiego z drugą częścią "Cymelium Chyłki". Taki klimat lekko z książek Dana Browna niekoniecznie tu pasuje, ale ma pewne uzasadnienie fabularne. Po drugie - wątek Filipa Obertała. Najpierw jest kreowany na mocno istotny, aby w końcu zniknąć bez rozwiązania. No chyba, że wróci w kolejnej części, ale w tym momencie moje odczucia są takie.
W trakcie lektury po raz kolejny dotarło do mnie, że tempo pisarskie Mroza jest raczej zaletą, niż wadą (chociaż mój portfel twierdzi inaczej). Pozwala mu to na tworzenie historii, która może mocno korzystać z bieżących wydarzeń - zamieszanie w TK, zmiany na szczytach władzy, a nawet chwilowe zjawiska popkulturowe. Przy okazji - warto mieć pod ręką dostęp do internetu podczas lektury, bo choć uważam, że jestem dobrze zorientowany w tych kwestiach, to musiałem kilka razy sprawdzać o kim autor pisze. Ponadto warto znać poprzednie części, a także trylogię o Forscie, gdyż nawiązań do tych książek jest dużo, a część akcji przeplata się z "Trawersem".
Podsumowując - kolejna wciągająca historia o duecie prawników z kancelarii Żelazny & McVay z zakończeniem wywołujacym chęć przykucia autora do biurka i trzymania dopóki nie skończy kolejnego tomu. A właściwie dwóch. Pięciu... Ośmiu...
Tytuł: Immunitet
Autor: Remigiusz Mróz
Wydawca: Czwarta Strona
Rok wydania: 2016
Stron: 646
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz