"Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz" ma godnego kontynuatora. To drugi z filmowych pojedynków tego roku, ale na Gacka i Supka spuśćmy zasłonę milczenia.
Rok po wydarzeniach z "Avengers. Czas Ultrona" drużyna pod wodzą Kapitana (Chris Evans) prowadzi akcję w Lagos. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem i giną cywile. Międzynarodowa społeczność wymusza na superbohaterach poddanie się pod władzę komisji ONZ. Rogers nie zgadza się na to. Między przyjaciółmi dochodzi do konfliktu, który dzieli zespół i doprowadza między nimi do otwartej wojny.
Wydarzenia w "CA:CW" są nieuniknionymi konsekwencjami tego, co działo się w poprzednich częściach filmowej serii, zwłaszcza w "Zimowym żołnierzu" i "Avengers". Walka potężnych helikowców na niebie Waszyngtonu, zniszczona Sokowia, ofiary walki z Chi'tauri - to wszystko musiało w końcu zwrócić uwagę na superbohaterów. Szalę przeważyły wyniki ich działań w otwierającej film sekwencji z Lagos - jeden nieprzewidziany ruch i śmierć dotknęła niewinne osoby. Łatwą do przewidzenia reakcją była chęć uregulowania działań osób, które do tego się przyczyniły. Steve Rogers jednak nie ma zamiaru się poddać niczyjej kontroli - wspomnienia tego, do czego zdolna była Hydra i jak łatwo wrosła w struktury S.H.I.E.L.D. są zbyt świeże. Ponadto chce odnaleźć Bucky'ego (Sebastian Stan), który wciąż się ukrywa, świadom tego kim jest i za co ścigają go agencje i siły policyjne całego świata.
Muszę jednak przyznać, że choć twórcy twierdzą, że konflikt jest opowiadany z perspektywy Steve'a to jednak najbardziej na pierwszy plan wybija się Iron Man (Robert Downey Jr.). Start to zupełnie inna postać niż ta z początków MCU. Nie jest już bawidamkiem, nie produkuje broni, wykłada ogromne pieniądze na wsparcie młodych naukowców. Dotarło do niego, że stworzenie Ultrona było poważnym błędem i próbuje choć w pewnym stopniu to naprawić. Staje się również gorącym zwolennikiem idei wprowadzenia kontroli nad ludźmi z mocami, co automatycznie stawia go w opozycji do Kapitana.
Miedzy nimi pojawia się także ten zły. Zemo (Daniel Brühl), choć pojawia się tylko w tle to jednak odgrywa całkiem istotną rolę w konflikcie i jako jeden z nielicznych antagonistów ma bardzo dobre powody, aby namieszać w przyjaźni Steve'a i Tony'ego. Nie da rady uniknąć tu porównania do tego co zaprezentowało DC, ale Marvel ma jednak już 8 lat doświadczenia i zdecydowanie lepszego nosa do angażowania twórców.
Oprócz znanych bohaterów bracia Russo wprowadzili na scenę dwie nowe postacie. Pierwsza z nich to Czarna Pantera, czyli książe T'Challa (Chadwick Boseman) - syn króla Wakandy. Jego kraj, dotychczas izolujący się od innych państw, zostaje gwałtownie wciągnięty w konflikt, a on sam musi się opowiedzieć po jednej ze stron. Druga to Spider-man (Tom Holland), który nareszcie mógł się pojawić w filmach realizowanych przez Marvel Studios. I w końcu dostajemy takiego Sieciogłowego jaki jest w komiksach - młodego, strasznie przejętego swoją rolą i rzucającego śmiesznymi tekstami (choć mi osobiście Andrew Garfield też pasował do roli i filmy z nim były udane). On wraz z Ant-manem wprowadzają sporą dozę humoru, jednak wszystko jest odpowiednio wyważone i film jest emocjonujący i jednocześnie odpowiednio rozrywkowy. Atutem są również sceny walki, zwłaszcza ta na lotnisku - to jest niemal idealny wzór prezentacji komiksowego starcia przeniesionego na ekran. Trudno będzie to przebić, choć czeka nas jeszcze kilka filmów, w tym zapowiadane jako finał pewnej części MCU "Infinity War".
Oczywiście jest też kilka rzeczy, które można poprawić - film jest trochę za długi, pewne wątki wydają się nieco sztuczne (przede wszystkim ten z Sharon Carter) i znowu "zły" jest tylko tłem dla tych "dobrych".
Jeżeli nie oglądaliście poprzednich filmów, to przed seansem postarajcie się obejrzeć chociaż dwa wspomniane na początku. Inaczej możecie mieć pewne problemy ze zrozumieniem fabuły. Aha, i jak zwykle są sceny po napisach. To jest najlepsza weryfikacja kto jest rozeznany w dziełach Marvela - dziwnie się czułem kiedy na sali zostałem sam, a obsługa chciała zacząć sprzątać.
Tytuł: Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów / Captain America: Civil War
Rok: 2016
Czas trwania: 147 minut
Mi osobiście Spider- Man w wykonaniu Toma Hollanda nie przypadł do gustu. Kiedy słyszałem, że Parker ma wrócić do filmów Marvela liczyłem na to, że pociągną wątek z właśnie wspomnianym przez Ciebie Andrew Garfield'em. Zwłaszcza, że filmy z nim były bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńTeż miałem taką nadzieję, ale mieli inny pomysł - moim zdaniem też ciekawy.
Usuń