Temat nie jest nowy, gdyż teorie na temat początków chrześcijaństwa przewijają się przez literaturę w wielu formach, choć najczęściej w tej sensacyjnej. Nie inaczej jest w "Oszustwie znad Morza Czerwonego".
Detektyw Heather Kennedy prowadzi sprawę śmierci profesora historii, Stuarta Barlowa. Wkrótce okazuje się, że jego zgon nie do końca mógł być przypadkowy. Kiedy odnajduje kolejną powiązaną ze śledztwem osobę na scenę wkracza grupa zabójców, a policjantka zyskuje sprzymierzeńca w postaci byłego najemnika Leo Tillmana, który poszukuje swojej zaginionej żony i dzieci.
Kiedy widzę na okładce szumne hasła w stylu "ta książka pokaże Ci prawdę", wszystko, w co wierzysz jest kłamstwem" itp, itd. to od razu wiem, że będzie "zabawnie". Jestem raczej świadomym członkiem kościoła katolickiego i zdaję sobie sprawę, z faktu, że tak naprawdę to, co wiemy o Jezusie i początkach chrześcijaństwa jest dosyć mgliste, a kanon biblijny w znanym nam kształcie jest efektem porozumienia różnych frakcji. Dlatego też przed lekturą powieści, a już zwłaszcza powieści sensacyjnych poruszających tą tematykę włączam sobie "na luz" i traktuję to w kategoriach "opowieści z mchu i paproci" :)
Muszę jednak przyznać, ze "Oszustwo..." jest dobrą książką. Może nie bardzo dobrą, ale czasu przeznaczonego na lekturę nie uważam za stracony. Ciekawie poprowadzeni bohaterowie, zwłaszcza pani detektyw Kennedy, która pomimo swojej trudnej sytuacji w wydziale stara się nie dać satysfakcji przeciwnikom. Tillman jest nieco bardziej sztampowy, ale pasuje do przyjętej konwencji i jego motywacja jest wiarygodna. Mamy też standardowe elementy - sektę, która za wszelką cenę chce chronić swoje sekrety, naukowca, który w trakcie swoich badań trafia na rzecz, której konsekwencji nie jest w stanie przewidzieć. Jest sporo akcji i wybuchów oraz parę trupów. Niestety, jest też kilka momentów nieco spowalniających bieg fabuły, ale trudno uniknąć takich miejsc kiedy trzeba przedstawić czytelnikowi tło opisywanych wydarzeń.
Styl autora jest przystępny dla czytającego, opisy zawierają tyle informacji ile trzeba. Muszę jednak zwrócić uwagę na drobne błędy związane z informacjami o kalibrze broni, gdyż w jednym miejscu okazało się, że Tillman trzyma w ręku nie pistolet, a raczej małą armatę ;)
Podobna tematyka jest poruszana również w "Ekspozycji" Remigiusza Mroza, choć muszę przyznać, że Adam Blake nieco lepiej "obudował" to fabularnie. Może to przez fakt, że jego bohaterowie nie są "nieśmiertelni" w przeciwieństwie do Forsta.
Pdsumowując - jeżeli lubicie tego typu historie z teorią spiskową w tle, to będziecie zadowoleni.
Tytuł: Oszustwo znad Morza Martwego / The Dead Sea deception
Autor: Adam Blake
Wydawca: Hachette Polska
Rok wydania: 2012 / 2011
Stron: 540
Widząc okładkę myślałam, że to będzie jakieś opracowanie naukowe czy coś w tym stylu, choć z drugiej strony wtedy okładka nie wyglądałaby pewnie w ten sposób;)
OdpowiedzUsuńFabuła kojarzy mi się trochę z Brownem, mogłabym przeczytać choć tego typu teorie traktuję na luzie, ot po prostu pomysł na książkę.
Pozdrawiam;)
Podchodzę do tego typu literatury w taki sam sposób - bardziej jako ciekawostkę, niż poważne opracowanie. Wtedy wiem, że mogę się spodziewać nawet najdziwniejszych teorii :)
Usuń