Ostatnio w kinie coraz częściej poruszany jest temat osób chorych na raka (chociażby niedawny film "Żyć nie umierać" z Tomaszem Kotem). "Chemia" jest kolejnym podejściem do tej kwestii, choć odmiennym niż dzieło Macieja Migasa.
źródło: filmweb.pl |
Lena (Agnieszka Żulewska) i Benek (Tomasz Schuchardt) poznają się w dosyć nietypowych okolicznościach. Ona właśnie dosyć brawurowo rzuciła pracę, on ma średnio dobre powody do życia. Początkowo wygląda to na jednorazową przygodę, ale Benek postanawia się dziewczynie oświadczyć.
"Chemia" to film trudny w odbiorze jego warstwy wizualnej - wydaje się bardzo chaotyczny, pełen absurdalnych i surrealistycznych scen (ta z dancingu jest wręcz tego kwintesencją), różnych sposobów realizacji (pomiędzy scenami umieszczono animowane wstawki, które mają wizualizować rozwój choroby i sposoby jej leczenia), montaż przypomina bardziej to, co można zobaczyć w teledyskach. Nie wszyscy potrafią przyjąć taką formę - wychodząc z kina myślałem sobie "Ten film jest dziwny".
Co dostajemy w warstwie fabularnej? Mniej więcej to samo, co w zrealizowanym kilka lat temu filmie "Nad życie", który był oparty o historię znanej siatkarki Agaty Mróz (notabene Danuta Stenka w obu tych filmach gra rolę lekarki, która podejmuje się leczenia, gdy pozostali lekarze odmawiają).
Podobieństwo wynika ze zbliżonego materiału źródłowego - "Chemia" jest realizacją pomysłu Magdaleny Prokopowicz, szefowej fundacji "Rak'n'Roll", a prywatnie żony reżysera tego filmu Bartosza Prokopowicza.
Poruszony tu temat jest nadal trudny. Niewielu lekarzy chce się podjąć opieki nad pacjentką w takiej sytuacji - znamienna jest scena, gdzie bohaterowie odwiedzają kolejne gabinety i słyszą tylko "aborcja" i to niemalże dostępna od ręki. Ciężko w takim momencie znaleźć chęć do dalszego szukania pomocy. Warto wtedy mieć jakieś wsparcie, choć kilka razy pokazano, jak trudne może być takie życie.
Gra aktorska stała na dobrym poziomie. Żulewska wiarygodnie pokazała w jaki sposób może żyć osoba, która usłyszała diagnozę i postanowiła wykorzystać ostatnie dni. Schuchardt też dobrze wypadał w roli "dużego chłopca", choć słabiej mu to szło w momentach, kiedy powinien być poważniejszy.
Podsumowując - jeżeli przyjmiemy konwencję w jakiej pokazana jest historia, to uda nam się z tego seansu wynieść nawet pozytywne odczucia. W innym przypadku uznamy to za stratę czasu.
Tytuł: Chemia
Rok produkcji: 2015
Czas trwania: 105 minut
Planuję to obejrzeć, to musi być dobry film ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
Opinie są podzielone - tak jak pisałem, trzeba się pogodzić ze sposobem przedstawienia tej historii, inaczej można się zniechęcić.
UsuńNie widziałam, ale chętnie wyrobiłabym sobie własną opinię. Zastanawia mnie ta forma, oby nie przerosła treści. Lubię - dziwnie mi tu słowo brzmi, więc zmienię na - doceniam mocne filmy, o trudnej tematyce. Czasem w takiej sytuacji wystarcza fabuła - np. "Baby Blues" było moim zdaniem ciut przekombinowane, ale już we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" czy "Pod mocnym aniołem" oryginalna forma potęgowała doznania... Na pewno wskakuje na moją listę "do zobaczenia".
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
To czekam na twoją ocenę :)
Usuń