Tomasz Kot ("Bogowie", "Disco Polo") tym razem w roli chorego na raka byłego aktora.
Źródło: filmweb.pl |
Bartek (Tomasz Kot) w swoim życiu zepsuł tak wiele rzeczy, że może być trudno to przebić - jego żona wyjechała do chyba najdalszego miejsca do jakiego mogła, czyli Australii. Córka zrobiła dwa fakultety, tyle że na Węgrzech. On sam miał szansę na świetną karierę aktorską, ale przez alkohol skończył jako zatrudniony na 1/4 etatu zabawiacz publiczności w znanym show. W trakcie rutynowych badań dowiaduje się, że ma raka i zostały mu trzy miesiące życia. Postanawia przeprowadzić swoisty remanent i wyprostować swoje sprawy.
Kiedy człowiek się dowiaduje, że zostało mu zaledwie kilka tygodni życia ma do wyboru kilka dróg - przyspieszyć całą sprawę, zacząć robić to na co wcześniej nie było czasu lub odwagi albo podjąć się robienia porządków ze swoją przeszłością. Główny bohater postanawia pójść tą ostatnią. A trzeba przyznać, że miał co naprawiać. Jak sam mówi, nie pamięta kiedy za oknem jego mieszkania powstał wieżowiec, a ilość wypitego przez niego alkoholu liczona jest w hektolitrach. Żona i córka nie chcą z nim rozmawiać, a jedynym wsparciem jest Żuk (Janusz Chabior) - kolega z klubu AA. W takiej sytuacji trudno jest wykrzesać chociaż odrobinę entuzjazmu i optymizmu. Bartek jednak postanawia walczyć, aby zdobyć czas na poprawienie swoich stosunków z córką. Pomimo złego stanu podejmuje się dwóch wypraw do Budapesztu, choć ma przekonanie, że niekoniecznie odniosą skutek, skoro Monika (Paulina Gałązka) nie chce nawet odebrać telefonu od niego.
Klasyczna historia przetykana jest momentami absurdalnego humoru, które pokazują, że nawet w takiej sytuacji zdarzają się chwile wywołujące uśmiech i choć na trochę odwracające uwagę od problemów. Najlepiej obrazują to dwie sceny - spotkanie Bartka z Żukiem w barze oraz wizyta "dziewczyny do towarzystwa".
Tomasz Kot pokazał w tym filmie, że jest bardzo dobrym aktorem i jest w stanie wyciągnąć z historii to, co najlepsze. Postać został przez niego odegrana w bardzo naturalny sposób - bez zbędnego patosu czy epatowania zbolałą miną cierpiętnika, choć bohater też miał chwile załamania. Pozostali aktorzy, chociaż w większości mają role mniej znaczące nie odstawali poziomem.
Film Macieja Migasa ma podłoże osobiste, gdyż jest inspirowany historią Tadeusza Szymkowa - choć on nie musiał w swojej chorobie być sam, mając wsparcie swojej rodziny.
Historia ma proste przesłanie - trzeba dbać o to, co mamy teraz, gdyż nie wiemy kiedy okażę się, że najbliżsi są nam potrzebni jak nigdy dotąd.
Za możliwość obejrzenia dziękuję Kinu Światowid i portalowi eKulturalni.pl
Tytuł: Żyć nie umierać
Rok produkcji: 2015
Czas trwania: 85 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz