"Ant-Man" to finał drugiej fazy kinowego uniwersum Marvela. Zaprezentowano w nim nowego bohatera, ale cały film zdecydowanie różni się od poprzednich obrazów z MCU.
źródło: filmweb.pl |
"Ant-Man" to bardzo udane połączenie dwóch wydawałoby się odległych gatunków filmowych. Opowieść o superbohaterze została przedstawiona w postaci "heist movie" czyli historii przygotowań do kradzieży (bardzo znanym przykładem jest "Ocean's Eleven"). Przez większą część czasu obserwujemy jak Scott, wraz ze swoim nowym mentorem doktorem Hankiem Pymem (Michael Douglas) i jego córką Hope (Evangeline Lilly), poznaje nowe możliwości, które daje mu niezwykły wynalazek naukowca (przy okazji dostajemy mini-wykład na temat gatunków mrówek i ich zdolności). Jednocześnie muszą oni znaleźć sposób na powstrzymanie Darrena Crossa (Corey Stoll) - byłego ucznia Pyma.
Atutem filmu jest dobrze zarysowana konfliktowa relacja Hanka i Hope. On uważa, że tylko Scott może wykonać zadanie. Ona, że nie ma na to szans i chce sama stanąć przeciw Crossowi. To właśnie trudny związek tych dwojga stanowi główny element warstwy budowania charakterystyk postaci. Niestety spycha on niego na bok wątek relacji Langa ze swoją córką Cassie, który w mojej opinii jest nieco ważniejszy, skoro to były przestępca jest głównym bohaterem.
Kolejną zaletą jest spora ilość humoru, zarówno słownego jak i sytuacyjnego. Głównym jego źródłem jest postać Luisa - kumpla "spod celi" Scotta, którego świetnie zagrał Michael Pena. Jednak nie tylko on dobrze wypadł w swojej roli - specjaliści od castingu po raz kolejny udowodnili, że potrafią dobrać odpowiednich odtwórców. Zebrana obsada jest bardzo dobra i mamy tu zarówno aktorów z nieco mniejszym dorobkiem (wspomniany Pena) jak i uznane gwiazdy (Douglas).
Choć film jest jednym z elementów MCU to w trakcie seansu nie dało się tego tak odczuć. O ile obrazy typu "Avengers" lepiej się odbiera znając poprzednie "składowe" to tak "Ant-Man" daje radę jako odrębny kawałek oglądany zupełnie z marszu.
Niestety, są też minusy - po raz kolejny dostajemy "tego złego" o którym wiemy niewiele i są to raczej sprawy poboczne. Cross jest byłym uczniem Pyma, ale w trakcie seansu na próżno szukać wyjaśnienia, dlaczego przestał nim być i co tak naprawdę nim kieruje. Wychodzi na to, że stworzono antagonistę, tylko po to, aby było co pokazać w walce finałowej (notabene zawierającej chyba najciekawsze lokowanie produktu na jakie trafiłem w filmach).
Drugi minus jest tylko nieco związany z filmem - miałem do wyboru tylko wersję z dubbingiem i niestety straciłem połowę przyjemności z oglądania, gdyż trudno mi było przyjąć widok Paula Rudda mówiącego głosem Piotra Adamczyka. Muszę teraz poczekać na DVD, aby obejrzeć wersję z napisami.
Mimo, że film trwa dwie godziny to jest to niezauważalne - film wciąga i czas seansu mija bardzo szybko.
Podsumowując - "Ant-Man" to ciekawe podejście do tematyki superbohaterów, które przypadnie do gustu zarówno wielbicielom komiksów, jak i dobrych filmów sensacyjnych.
P.S. Ja chcę taki breloczek jak ma dr Pym. :)
Tytuł: Ant-Man
Rok: 2015
Czas trwania: 117 minut
No nie, Czytalski. Jak o Twoich szpiegach lubię czytać, tak to, to zupełnie nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuń/Pozdrawiam,
Szufladopółka
Ale bardzo moja :) A dziś byłem na "Małym Księciu" :)
Usuń